Choć polska scena muzyczna, w szczególności ta młodego pokolenia, jest zapełniona mnóstwem utalentowanych artystów po brzegi, rzadko pojawia się na niej ktoś tak charakterystyczny i wyrazisty jak Mery Spolsky. Wokalistka zadebiutowała oficjalnie z longplayem Miło Było Pana Poznać dopiero w 2017 roku, ale jak sama przyznaje, napisanych piosenek ma kilkaset. Trudno oczekiwać, że one wszystkie są nagrane i opublikowane, ale wiele nieco zakurzonych perełek da się w zakątkach internetu odnaleźć – dla fana Spolsky chcącego, nic trudnego. Oto 5 piosenek artystki, które na jej płycie się nie znalazły i nie zanosi się na to, by zostały umieszczone na kolejnej (choć wspaniałą byłoby to niespodzianką). A na pewno warto je znać.
5. Jednorożec Charlie
Utwór, od którego w moim przypadku wszystko się zaczęło: to on doprowadził mnie do muzyki Mery Spolsky. Gitarowa, prosta piosenka to brzmienia, z których piosenkarka już teraz raczej zrezygnowała. Choć tak jak teraz, tak i wtedy na pierwszy plan wysuwała się ich warstwa liryczna. Fajnie byłoby usłyszeć odświeżoną wersję Jednorożca – nie śmiem marzyć o nagraniu studyjnym, ale choćby wykonanie na żywo by mnie usatysfakcjonowało.
https://www.youtube.com/watch?time_continue=1&v=lPLsHuOy9IE
4. Szach Mat
Piosenka, która zapewniła piosenkarce wygraną podczas Carpathia Festival za najlepszą kompozycję i osobowość sceniczną. Chwytliwa, luźna kompozycja o przebojowym potencjale na pewno dobrze poradziłaby sobie jako singiel – może kiedyś, choć jej ostatni wykon na żywo pochodzi z 2018 roku.
3. Ała
Ten utwór natomiast wokalistka, jak widać wciąż lubi, bo na koncertach niemal zawsze go wykonuje. Ała to akustyczna, przepełniona emocjami ballada, jak sama piosenkarka mówi – o bólu. Ale bez obaw, bo słuchanie jej nie boli ani trochę, a wręcz przeciwnie – zupełnie hipnotyzuje.
2. Sama ze sobą biorę ślub
Oto moja ulubiona gitarowa, akustyczna kompozycja Mery. Zdołała mnie zachwycić, bo pomimo swojej skromnej warstwy instrumentalnej, została wykonana z ogromną ekspresją: największą siłą są tutaj tekst i dynamika. Całość wcale nie wypada oszczędnie i jest tylko dowodem, co można stworzyć mając do dyspozycji tylko jeden instrument.
1. Imperium moich czarnych brwi
Ciężko tu mówić tylko o piosence, bo zawsze myśląc o niej, mam w głowie cały występ piosenkarki, łącznie z jej mimiką, gestami, ubiorem. To najbardziej niebanalna, niewydana kompozycja Mery Spolsky, gdzie wyjątkowo urzeka mnie melorecytowany fragment, który na pierwszy rzut oka (a raczej: ucha) wydaje się wręcz absurdalny. Niezwykły performance.
Ehhh… przykro mi, ale nie skomentuję tych piosenek. Polska muzyka kompletnie mnie od siebie odpycha. I nie ważne jaki to wykonawca. 🙂
Zapraszam do siebie na nowy post
https://rebellek.wordpress.com/
Wiadomo, zagranico wszystko jest lepsza. I nieważne jaki to wykonawca:)
Nie komentujesz, a jednak komentarz jest…. Dlatego polska muzyka cię odpycha, nie możesz patrzeć w lustro?