Na ten koncert czekałam 6 lat. Nigdy wcześniej nie było mi dane tak długo czekać na jakiekolwiek muzyczne wydarzenie. W 2015 roku pierwszy raz usłyszałam Artura Rojka na żywo. Jego solowy debiut, Składam się z ciągłych powtórzeń, był jedną z pierwszych płyt, które otworzyły mi drzwi do polskiej sceny klubowej (a zarazem recenzja tego krążka była pierwszą jaką napisałam!). To dość przełomowe w moim życiu wydawnictwo, które rozbrzmiewa w moich słuchawkach do dziś. Do niektórych artystów ma się jednak pecha. Pamiętam, że kupiłam bilet na jeszcze jeden z koncertów promujących ten krążek. Czekałam na tamten dzień z niecierpliwością i pewnego dnia dotarła do mnie wiadomość o przełożeniu widowiska na dosyć odległy termin. Nieco podłamana stwierdziłam, że wyczekiwane dłużej będzie lepiej smakować. No i gdy wreszcie miał ten koncert nadejść, niespodziewanie został odwołany. Potem artysta zniknął na kilka lat, a gdy nareszcie wrócił z nowym krążkiem, pandemia koronawirusa ponownie pokrzyżowała plany i wymusiła przesunięcie trasy koncertowej na kolejny rok. Nareszcie. W końcu data, w której rzeczywiście koncert się odbył. Prawdziwy dzień dziecka dla prawdziwego fana.
Gdy weszłam na halę COS Torwar nadal nie mogłam uwierzyć, że to wreszcie nastąpi, że w końcu usłyszę najważniejsze piosenki mojego życia na żywo. Nie ukrywam, że ogromne wzruszenie dopadło mnie, gdy rozbrzmiały otwierające koncert dźwięki Pomysłu 2, które płynnie zmieniły się w ukochane Lato 76. Zaskoczyło mnie (pozytywnie!), że koncert rozpoczął się piosenkami z debiutu artysty, z którego jedyne niezagrane utwory to Kokon i Lekkość. To naprawdę sympatyczny akcent całego wydarzenia, gdyż obawiałam się, że kompozycji ze Składam się z ciągłych powtórzeń już nie będzie będzie mi dane usłyszeć. Przeplatane kawałkami z Kundla urozmaiciły koncert i sprawiły, że wielbiciele obu albumów na pewno byli usatysfakcjonowani. A nie było to jedyne zaskoczenie w trakcie koncertu, bo…
…odniosłam wrażenie, że Artur Rojek zrobił wszystko co tylko mógł by ten koncert pod względem doboru repertuaru był zaskakujący, nieschematyczny i wyczerpujący. Największą niespodzianką był nowy utwór, którego tytułu jeszcze nie znamy – mam ogromną nadzieję, że to oznaka, iż na kolejny krążek muzyka nie będziemy czekać tyle, co na Kundla. Z pewnością znaczna część publiczności ucieszyła się na krótki set z przebojami Myslovitz. Wątpię, by wśród słuchaczy znalazła się osoba, która nie zna takich hitów jak Sprzedawcy marzeń czy Długość dźwięku samotności, a kawałki te potrafią wzruszyć do łez. Mnie samą ogromnie usatsfakcjonował fakt, że miałam szansę usłyszeć utwory tej legendarnej grupy z wokalem Rojka, który parę lat temu opuścił zespół. O ile jednak tych dwóch piosenek się spodziewałam, tak zagrane na bis Peggy Brown było kompletną niespodzianką, która dała mi niezmiernie dużo radości. Wspaniała była też poruszająca interpretacja Cucurrucucu Paloma, która znalazła się na koncertowym krążku Rojka sprzed prawie 4 lat.
Choć artysta w trakcie całego występu powiedział niewiele więcej niż kilkukrotnie powtórzone „Dziękujemy”, nie ukrywał radości z tego, że nareszcie może dla nas wszystkich zagrać. Materialnym na to dowodem na to okazało się zejście do publiczności podczas Syren i wytrwały bieg przez całą salę by, jak sam artysta powiedział, przywitać się po tak długim czasie przybijając z fanami piątki.
Do dziś niezwykle wzrusza mnie wspomnienie z tego koncertu, a usłyszenie na żywo piosenki mojego życia – pięknej i ukochanej Beksy – zapamiętam na długo. Zebranie się do napisania relacji z tego wydarzenia trochę mi zajęło, a gdy już do tego usiadłam, okazało się, że niezwykle ciężko mi znaleźć słowa na opisanie tego wszystkiego. Mało który koncert był dla mnie tak emocjonalny i tak wyczekiwany jak ten. Chcę wierzyć, że na następny występ Artura Rojka nie będę musiała czekać aż tyle.
Setlista:
Pomysł 2
Lato 76
To co będzie
Sportowe życie
Bez końca
Układ
Kot i pelikan
Krótkie momenty skupienia
Czas, który pozostał
A miało być jak we śnie
Kundel
W nikogo nie wierzę tak jak w ciebie
[nowy utwór]
Beksa
Syreny
Sprzedawcy marzeń
Długość dźwięku samotności
–
Cucurrucucu Paloma
Peggy Brown
Bez końca